Recenzja książki Edith Lecourt “Muzykoterapia, czyli jak wykorzystać siłę dźwięków” – Ludwika Konieczna

Muzykoterapia, czyli jak wykorzystać siłę dźwięków

Recenzja ksiazki Edith Lecourt

Wydawnictwo Videograf, 2008

Ludwika Konieczna

Akademia Muzyczna w Katowicach

 

Publikacja “Muzykoterapia czyli jak wykorzystać siłę dźwięków. Bilans psychomuzyczny, test wrażliwości muzycznej, zasady doboru repertuaru”, która ukazała się w kwietniu 2008 r. stanowi niestety przykład krzywdy, jaką wydawca (Videograf II) wyrządzić może autorowi, w tym przypadku jednej z najbardziej cenionych postaci muzykoterapii francuskiej, profesor Instytutu Psychologii Universite Paris Descartes, założycielce Francuskiego Stowarzyszenia Muzykoterapetów – Edith Lecourt. Książka ukazała się w serii Poradnik, obok tytułów tak obiecujących jak: Tajemnice miłości, czyli co kobiety powinny wiedzieć o seksie; Uwierz w siebie, czyli jak osiągnąć sukces i szczęście; Chromoterapia i światłoterapia czyli jak leczyć barwami i światłem.

Umieszczenie na okładce dziewczyny ze słuchawkami na uszach, z rozanielonym uśmiechem i zamkniętymi oczami, dopełnia obrazu sugerującego, że muzykoterapia to coś, co każdy z powodzeniem może sam sobie zaaplikować po to, by poczuć się szczęśliwszym. (Jednak ten akurat pomysł nie pochodzi od wydawcy polskiego. Bardzo podobna fotografia okrasza okładkę wydania francuskiego z 2005 r. Cóż, widocznie nie tylko u nas promocja literatury fachowej potrzebuje kolorowej, lekkostrawnej etykietki.)

Pomijając fakt, że takie postawienie sprawy to zwykłe oszustwo, promowanie muzykoterapii w ten sposób dyskredytuje ją jako dyscyplinę naukową. Czytelnik odnieść może wrażenie, że jedna cienka książeczka pozwoli mu na zgłębienie tajników muzykoterapii, co – jak wie wykształcony muzykoterapeuta – jest zupełnym błędem.

Zacznijmy od tytułu – już tutaj spotykamy się z ciekawą doprawdy interpretacją francuskiego oryginału Découvrir la musicothérapie – odkrywać muzykoterapię. Tytułem tym Lecourt z pewnością zaprasza każdego czytelnika zainteresowanego tematem, sugerując raczej podstawowy, wprowadzający charakter publikacji. Nie wspomina jednak o tajemniczej sile dźwięków, pojawiającej się w polskiej wersji.

Brnąc dalej tropem tłumacza napotykamy na sformułowania świadczące o zupełnym braku znajomości specjalistycznej terminologii – zarówno muzycznej, jaki psychologicznej. Znajdziemy tu wśród innych pereł gamę do-dur, dodekafonizm, oraz zhierarhizowany system gamy… Jest mniej rażący, ale na pewno mylący kognitywizm zamiast teorii poznawczych, i co najmniej dziwnie brzmiący opis teorii relacji z obiektem Winnicotta. Powiedzmy, że tłumacz znawcą opisywanej dziedziny być nie musi, jednak błędne słownictwo sprawia, że niektóre fragmenty książki brzmią wręcz absurdalnie (opis dodekafonii na stronie 27). W przypadku tej publikacji tłumacz miał problemy nawet z interpretacją fragmentów mniej specjalistycznych. Bo co właściwie znaczy „praktyczna sensybilizacja czytelnika“ (str. 8), czy „procesy mentalizacyjne“ (str. 63)?

Przejdźmy jednak do zawartości merytorycznej Muzykoterapii… Część pierwsza, zatytułowana Od muzyki do muzykoterapii zawiera skrótową i spopularyzowaną historię rozwoju muzykoterapii, od opisu starożytnego katharsis po ukazanie obecnej sytuacji muzykoterapii ze szczególnym uwzględnieniem Francji.

W części tej autorka ukazuje także muzykoterapię w kontekście terapii przez sztukę i różnych modeli psychoterapii. Spore wątpliwości budzi klasyfikacja modeli muzykoterapeutycznych w odniesieniu do różnych form psychoterapii. Sytuując muzykoterapię w kręgu behawioryzmu, autorka wymienia Juliette Alvin, brytyjską pionierkę muzykoterapii, jako stosującą techniki warunkowania. Jest to tyle dziwne, co nieprawdziwe – Alvin, której praca przyczyniła się do powstania muzykoterapii analitycznej i modelu wolnej improwizacji, była zdecydowanie spadkobierczynią myśli Freuda, przyjmując za punkt wyjścia koncepcje biegunowo od behawioryzmu różne. Lecourt nie wspomina natomiast w tym miejscu o muzykoterapii amerykańskiej, najmocniej zakorzenionej w behawioryzmie właśnie. Także umieszczenie metody Guided Imagery and Music stworzonej przez Helen Bonny wśród terapii poznawczych nie wydaje się być trafne. Ta receptywna technika, eksploatująca zmienione stany świadomości powstające podczas słuchania muzyki, pełna symbolicznych interpretacji, bliższa jest z pewnością podejściu psychoanalitycznemu lub humanistycznemu. Z kolei muzykoterapia kreatywna (Nordoff-Robbins), słusznie umiejscowiona została w kontekście psychoterapii humanistycznej, jednak opis tego rodzaju praktyki znów nie przystaje do rzeczywistości. Clive Robbins gościł niedawno w Polsce, muzykoterapia kreatywna jest u nas stosunkowo popularna, wielu zapewne zdziwi więc fakt, że w nurcie tym „muzyka stanowi królewski trakt wiodący do krańcowych doświadczeń transu, ekstazy…“.

Druga część, Główne metody, zawiera propozycję bilansu psychomuzycznego i testów wrażliwości oraz zaznajamia z kilkoma technikami muzykoterapii receptywnej (autorska technika muzycznego karmienia Lecour oraz metoda J. Josta) i aktywnej (technika strukturyzacji osobistych doświadczeń dźwiękowych, ćwiczenia wykorzystujące mowę ciała, psychopedagogika muzyczna).

Dwie ostatnie części, Podstawy teoretyczne oraz Muzykoterapia, rozwój słyszenia w relacjach z innymi, ukazują analogie miedzy muzyką a mową i strukturą muzyczną a strukturą psychiczną, tłumaczą proces muzycznego kształtowania się jednostki w trakcie kolejnych etapów rozwoju, wyjaśniają fenomen grupowego uczestnictwa w aktywności muzycznej, pokazują różnicę pomiędzy słyszeniem werbalnym a muzycznym oraz przedstawiają technikę komunikacji dźwiękowej i grupową muzykoterapię analityczną. Pada tu wiele ciekawych spostrzeżeń, ukazana perspektywa na muzykoterapię – zakorzeniona w nurcie psychoanalitycznym – jest niewątpliwie interesująca. Dodatkowo, praktykujący muzykoterapeuta znajdzie tu inspiracje dla swoich działań.

W całości nieco razić może dobór niektórych przykładów zaczerpniętych z praktyki, ilustrujących konkretne zagadnienia, jednak ogólnie zastosowanie opisów tych właśnie scenek wspomaga zrozumienie praktycznej sfery muzykoterapii. Dobre są także krótkie, wypunktowane zestawienia najważniejszych problemów, znajdujące się na końcach rozdziałów. Być może ze względu na ich krótkość i prostotę tłumacz zdołał przedstawić je w zrozumiały sposób.

Podsumowując, merytorycznie praca Edith Lecourt to z pewnością wartościowy materiał, jednak w polskiej, niestety mocno nieprofesjonalnej wydawniczo wersji, zrozumienie jej treści nie jest chwilami proste. Osoba posiadająca przygotowanie muzykoterapeutyczne (lub psychologiczne i muzyczne) zapewne domyśli się, drążąc językowe nieprawidłowości, co autorka chciała czytelnikowi powiedzieć, ale już ktoś mniej obeznany w temacie szybko zgubi zarówno wątek, jak i zainteresowanie. Naprawdę szkoda, że ta potencjalnie bardzo cenna pozycja, została w ten sposób wykoślawiona…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *