Wprowadzając muzykoterapię do nowej placówki – korzyści i ryzyka – Ludwika Konieczna

Wprowadzając muzykoterapię do nowej placówki – korzyści i ryzyka

Ludwika Konieczna  (Akademia Muzyczna w Katowicach)

 

 

Każdy świeżo upieczony muzykoterapeuta, tuż po ukończeniu studiów, zadaje sobie pytania: co teraz? gdzie znajdę pracę? jak jej szukać? czy dam sobie radę? W tym krótkim artykule chciałam podzielić się moimi doświadczeniami z początków zawodowej działalności – mam nadzieję, że ten tekst okaże się choć trochę pomocny dla innych początkujących, a przede wszystkim, że natchnie ich optymizmem! Poszukiwania rozpoczęłam typowo – wpisując w wyszukiwarkę internetową nazwy ośrodków, w których muzykoterapia mogłaby się przydać. Pierwszy na liście ukazał się specjalny ośrodek wychowawczy prowadzony przez zgromadzenie zakonne – instytucja działająca na zasadach identycznych jak domy dziecka, z tym, że przeznaczona głównie dla dzieci i młodzieży ze specjalnymi potrzebami, zaburzeniami zachowania i emocji. Umówiłam się na spotkanie i po krótkiej, bardzo miłej rozmowie… dostałam pracę! Ucieszyłam się oczywiście ogromnie, jednak, obok radości, poczułam niepokój – czy dam sobie radę? Tydzień później siedziałam już w ładnej, dużej sali, mając do dyspozycji keyboard i zestaw instrumentów perkusyjnych. Pierwsze spotkania z kolejnymi małymi klientami były niezwykle ekscytujące – czy się dogadamy? czy będę w stanie zainteresować dzieciaki tym, co chcę im zaproponować? jakie będą reakcje? Mimo praktyk, jakie odbyłam podczas studiów, bez opieki superwizora czułam się chwilami zagubiona. Na szczęście dzieci, siostry prowadzące i pracownicy ośrodka okazali się wspaniali. Mimo, że nie do końca zdawali sobie sprawę z tego, czym właściwie jest muzykoterapia, dali mi kredyt zaufania. Czułam wdzięczność i jednocześnie ogromną odpowiedzialność, by tego zaufania nie nadwyrężyć. Nie zawiodła mnie także – znów na szczęście – muzykoterapia. To naprawdę wyjątkowe mieć terapeutyczne narzędzie, które jest nie dość, że skuteczne, to jeszcze sprawia tak wiele przyjemności. Pracę rozpoczęłam od sesji indywidualnych, po miesiącu podjęłam się prowadzenia zajęć dla grupy nastolatków. Przedtem nie miałam okazji zetknąć się z młodzieżą, znów więc pierwsza sesja była dla mnie wyzwaniem…  Ale wszelki niepokój mijał zawsze w momencie kontaktu z klientem – kiedy wchodzi się w interakcję z drugim człowiekiem nie ma czasu i miejsca na lęk, jest tu i teraz, a cała uwaga i zaangażowanie kieruje się na osobę, z którą dzieli się czas, i na cel, jaki ma spotkanie. *** Na te wydarzenia patrzę dziś z półtorarocznej perspektywy. Z radością mogę stwierdzić, że udało się nam – moim klientom i mnie – muzyczne „dogadać”. Cotygodniowe sesje są źródłem frajdy, a ich efekty – ogromnej satysfakcji. Muzykoterapia stała się stałym elementem codzienności ośrodka, nikogo już nie dziwi. Na podstawie opisanych doświadczeń chciałabym zwrócić uwagę na dwie sprawy, które rozważałam podczas ostatnich kilkunastu miesięcy. Wydaje mi się, że są one nieodłącznym elementem pracy młodego muzykoterapeuty, który jako pierwszy w historii danej placówki tworzy w niej, rozpoczyna program muzykoterapeutyczny. Zagadnienia te to niebezpieczeństwa i korzyści związane właśnie z byciem muzykoterapeutycznym „pionierem”. Rozpocznę od korzyści: główną z nich jest wolność. Pozwala ona na swobodę w dokonywaniu wyborów, samodzielne kreślenie kierunku i celu terapii, stosowanie technik, które sami uznajemy za najskuteczniejsze i w realizacji których czujemy się najpewniej. Jednak tym, co nieodłącznie wiąże się z wolnością jest odpowiedzialność. W tym przypadku – odpowiedzialność za każdą sesję, za każdego pacjenta. Kolejną korzyścią jest wyjątkowo satysfakcjonujący wymiar takiej pracy. Będąc pierwszym i jedynym muzykoterapeutą, każdy sukces przeżywa się inaczej, jako bardzie „swój”. A niebezpieczeństwa, zagrożenia? Głównym z nich jest chyba pokusa ulegnięcia własnemu lenistwu. Skoro nie ma żadnej kontroli, łatwo o niedbałość w prowadzeniu zajęć – niesolidne przygotowanie, nieściśle prowadzoną dokumentację. Niezwykle istotne jest zachowanie profesjonalnego podejścia do wykonywanej pracy i narzucenie sobie odpowiedniej samodyscypliny. Wspominałam o odpowiedzialności za klientów i ich postępy. Ważne jest także poczucie odpowiedzialności za społeczne postrzeganie całej profesji oraz dyscypliny, jaką jest muzykoterapia. Jak wspomniałam na początku, mam nadzieję, że ten tekst natchnie optymizmem wszystkim muzykoterapeutów-nowicjuszy. Szukanie pracy niekoniecznie jest trudne, a bycie rzuconym na głęboką wodę sprawia, że uczymy się najszybciej. Jestem przekonana, że w Polsce jest mnóstwo wspaniałych placówek różnego typu, które bardzo chętnie przyjmą kompetentnego muzykoterapeutę. Ważne, by ich nie zawieść!

(tekst oparty jest na artykule autorki, który ukazał się w Voices Journal, Vol. 9, No. 3, pod tytułem “Building the first music therapy programme…- a reflection on new music therapy in new place)

O autorze: Ludwika Konieczna – muzykoterapeutka, pracuje w Specjalnym Ośrodku Wychowawczym z dziećmi i młodzieżą z zaburzeniami emocji i zachowania. Absolwentka Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach (teoria muzyki). Ukończyła studia podyplomowe w zakresie muzykoterapii we wrocławskiej Akademii Muzycznej. Naukę w tej specjalności kontynuowała w School of Music, University of Louisville (USA). Posiada certyfikat Neurologic Music Therapist. Jest asystentem w Akademii Muzycznej w Katowicach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *